Kiedy pierwsze gry komputerowe pojawiły się w sprzedaży, nikt nie określał ich mianem 2D. Powód był prosty – innych gier nie było. Nikomu nie przyszło wówczas do głowy, że niebawem wirtualne światy będą przypominać rzeczywistość filmową, a gracz dostanie możliwość poruszania się w trzech wymiarach.

Co dokładnie należałoby uznać za prototyp dzisiejszych gier? To zależy, jak daleko wstecz się cofniemy. Pierwsi gracze spędzali godziny przed prymitywną wersją Ponga lub Węża. Potem było Atari z białym samolocikiem, który przemierzał powtarzające się levele, aż wreszcie świat poznał hydraulika Mario i pierwszą konsolę Nintendo.

Co ciekawe, już w na poziomie NES-a, czyli właśnie konsoli Nintendo, znanej w naszym kraju jako Pegazus (albo Terminator – gdy ktoś kupował chińską podróbkę), próbowano wprowadzić elementy pozornego 3D. Fani gry Contra zapewne dobrze pamiętają poziomy, w których gracz poruszał się w głąb korytarza. Oczywiście było to raczej interesujące urozmaicenie niż growa rewolucja.

Trójwymiarowa przemiana przyszła dopiero z grami komputerowymi na PC.

www.zilola.pl